środa, 27 lutego 2013

3.


No to z racji Lizzy, że nie możesz się doczekać dodaję kolejny ;) Pozdrawiam.
****



- Przepraszam, że Panią wystraszyłam, ale tak szybko Pani wyszła z siłowni, że pomyślałam, iż coś się stało.

            - Och, dziękuję, ale wszystko jest jak w najlepszym porządku. – Uśmiechnęłam się przyjacielsko na potwierdzenie tych słów.

            - Kamień spadł mi z serca i jeszcze raz przepraszam, że Panią wystraszyłam.

            - Nie jestem żadną Panią. Mam na imię Frankie. – Wyciągnęłam dłoń w jej kierunku.

            - A ja Patrycja. Miło mi poznać. Nie będę przeszkadzać, ubierz się w spokoju. – Chyba miałam zwidy, ale jej oczy jakby się rozjaśniły na chwilkę i wyszła. Boże ja już wariuję. Szybko się przebrałam, jeszcze wilgotne włosy związałam w kitkę, pożegnałam się ze wszystkimi i ruszyłam do domu. Przez całą drogę myśli zaprzątała mi Patrycja. Co się ze mną dzieję?

Weszłam do domu i rzuciłam torbę w kąt i wzięłam się za przyrządzanie obiadu. Postanowiłam upiec dzisiaj udka, przynajmniej mało roboty z tym jest. Wstawiłam mięso do piekarnika i obrałam ziemniaki. Powędrowałam do pokoju i włączyłam telewizor. Jest druga zanim Damian przyjedzie obiad akurat będzie gotowy. Zostawiłam na jakimś polskim serialu, bo oczywiście o tej porze nie ma nic ciekawego w telewizorze. Starałam się o niczym nie myśleć, bo za dużo tego wszystkiego się uzbierało ostatnio i nie chce sobie robić jeszcze większego mętliku w głowie niż mam. Usłyszałam szczęk otwieranych drzwi, kiedy byłam już w kuchni i odlewałam ziemniaki.

            - Masz świetne wyczucie czasu. – Zawołałam do Damiana. – Obiad gotowy.

            - To świetnie skarbie. Idę umyć ręce. – Przywitał się ze mną buziakiem i natychmiast usiadł do stołu mówiąc, że jest głodny jak wilk. Zjedliśmy posiłek w miłej atmosferze opowiadając sobie jak nam minął dzisiejszy dzień. Oczywiście ja pominęłam fakt o moim zauroczeniu. Po obiedzie położyliśmy się na trochę, bo później pójdziemy na spacer.

Około godziny 16 zebraliśmy się i wyszli pochodzić po mieście. Zahaczyliśmy o miłą knajpkę kilka ulic od naszego bloku i zamówiliśmy lody. W tej knajpce podawali najlepsze mieliśmy ją już wypróbowaną. Po ich zjedzeniu poszliśmy do parku. Śmialiśmy się i wygłupialiśmy jak para młodych nastolatków. W pewnym momencie zauważyłam Pati. Szła oczywiście ze swoim pięknym psem. Nie patrzyłam na nią już tak długo, z resztą byłam z Damianem i nie robiła na mnie takiego wrażenia jak wcześniej. Pomyślałam, że to tylko moja wyobraźnia płatała mi figle wcześniej. Czułam jej wzrok na nas, ale nic sobie z tego nie robiłam udawała, że jej tu nie ma. Zaczęłam łaskotać Damiana i jak miął odeprzeć atak uciekłam w stronę naszego bloku. To było najlepsze wyjście, aby jak najszybciej się stamtąd ulotnić. Damian niczego nie podejrzewał, a dziewczyna nawet nie wiem, co o niej powiedzieć.  Damian złapał mnie w pasie i przerzucił sobie przez ramię. Zaczęłam się chichrać, bo wyglądaliśmy komicznie. Ludzie mieli z nas niezły ubaw, ale w tym momencie nie przeszkadzało mi to, bo w końcu między nami zaczęło się polepszać. Wróciliśmy do domu we wspaniałych nastrojach i znowu wylądowaliśmy w łóżku. Cieszyłam się tymi chwilami, w końcu czułam, że mu na mnie zależy, że można to jeszcze uratować. Usnęłam w jego ramionach nawet nie wiem kiedy.

Rano obudził mnie budzik. Dzisiaj nie ma leniuchowania trzeba iść do pracy. Przynajmniej nie będą dzisiaj mówić, że jestem zrzędliwa, bo przez ostatnich kilka dni niestety nie mieli ze mną łatwo. W łazience spędziłam 15 minut, po czym się ubrałam zjadłam szybkie śniadanie, pożegnałam się z Damianem i wyszłam. Do pracy mam, blisko, więc poszłam spacerkiem. Kilka dni temu nie pomyślałabym, że jednak mogę być jeszcze szczęśliwa i uśmiechać się tak jak teraz. Gdyby ktoś na mnie spojrzał, powiedziałby, że jestem wariatką, bo śmieję się sama do siebie. Weszłam do budynku, część pracowników już była. Uśmiechnęłam się do nich i przywitałam, po czym weszłam do swojego biura. Minęło już kilka godzin, a ja siedziałam i sprawdzałam wypełnione dokumenty z wczorajszego dnia. Ostatnio jest dość spokojnie nikt nic nie kradnie, aż mnie to dziwi no, ale cóż. Słyszę pukanie do drzwi i mówię ciche „proszę”. Zza drzwi wychyla się głowa Ani, mojej dobrej znajomej z kadr.

            - Hej, masz chwilkę?

            - Jasne wchodź. Kawy?

            - A z miłą chęcią poproszę.

            - No to Aniu, co Cię do mnie sprowadza?

            - A Ty już ten swój służbowy ton. – Pokazała mi język, a ja się tylko zaśmiałam. – Chodzą plotki, że jesteś dzisiaj w dobrym nastroju. Przyszłam sprawdzić czy to prawda.

            - Wy już nie macie się, czym zajmować tylko plotkowaniem o wszystkich? – Wiedziałam, że tak będzie. Rozbawiła mnie trochę.

            - Oj już nie przesadzaj. Sama wiesz, że ostatnio byłaś nie do wytrzymania.

            - Dobra, dobra wiem o tym. Sprawy z Damianem na razie się wyprostowały, więc wiesz. – Wytknęłam jej język.

            - O, bardzo mnie to cieszy. Mam nadzieję, że jakoś wam się wszystko unormuję, bo jesteście naprawdę fajną parą.

            - Dzięki. Dowiem się jeszcze czegoś na swój temat?

            - Ha ha nie. Raczej nie mam żadnych nowości. Będziesz dzisiaj w parku?

            - Pewnie tak. Szkoda nie korzystać z tak pięknej pogody.

            - O tym samym pomyślałam i chce zabrać dzisiaj dzieciaki, aby pograły trochę w piłkę. Wiem, że lubisz się ruszać to może się z nimi pobawisz? One Cię uwielbiają.

            - Ha ha nie ma to jak wykorzystywać swoje znajome do zabawy z dziećmi, co?

            - Wiesz, że dzięki temu mogę trochę od nich odpocząć.

            - Dobra nie ma sprawy. O której planujesz iść?

            - Tak gdzieś, koło 16. Pasuję?

            - Jasne nie ma problemu. – Dopiłyśmy swoje kawy, pogawędziłyśmy jeszcze trochę, i każda zajęła się swoimi obowiązkami. Równo o 14 wyszłyśmy z pracy. Ania jeszcze mi przypomniała o naszym spotkaniu i się pożegnałyśmy. Wróciłam do domu 20 po drugiej i przyrządziłam sobie warzywa na patelni. Damian z reguły jak ja też pracuję do 14 i jada gdzieś na mieście. Przynajmniej ma pretekst, żeby częściej chodzić na siłownię. Zawsze się z niego śmieję no, ale cóż, faceci… Przewracam oczami na tę myśl.  Po zjedzonym posiłku wchodzę na Internet, aby sprawdzić poczty itd. Za 20 czwarta przebieram się w czarne spodnie od dresu i szarą bluzę z nike, wkładam adidasy również z nike i biegnę lekkim truchtem do parku. 

Przysiadam na pobliskiej ławce i długo nie muszę czekać na Annę i jej dwóch łobuziaków, Pawła i Dawida. Mają po 5 i 6 lat i są naprawdę słodcy. Ja nie wiem jak ona może mieć ich dość. Chociaż z tym zdaniem poczekam chyba, aż będę miała swoje dzieci. Przywitałam się z chłopcami oraz moją znajomą i dzieciaki od razu pociągnęły mnie, aby z nimi grać. Wygłupialiśmy się, śmialiśmy jak głupki jakieś. Co chwile któregoś łapałam w ręce, aby odebrać im piłkę, ale nie protestowali, śmiali się jeszcze głośniej. Dawid zamachnął się i kopnął tak piłkę, że nie zdążyłam jej zatrzymać i poleciała za mnie. Oczywiście młodym nie chciało się ruszyć tyłków, więc ciocia Frankie musiała pobiec po nią.

Gdy do niej dobiegałam przy moich nogach pojawił się piękny labrador. Od razu zaczęłam się z nim bawić, bo wiedziałam, kogo to pies. Spojrzałam w górę i uśmiechnęłam się do jego właścicielki, po czym z powrotem zaczęłam głaskać  czworonoga.

            - Widzę, że bardzo Cię polubił. Z reguły nie jest taki przyjazny dla nieznajomych.

            - Chyba wyczuł, że lubię takie zwierzaki jak on. Jak się wabi?

            - Max.

            - Ślicznie. Cześć Maxiu.

            - Widzę, że często ty bywasz.

            - Tak. Mieszkam nie daleko i tutaj najlepiej mi się odpoczywa.

            - To tak jak mi. Max uwielbia to miejsce. – Uśmiechnęła się do mnie.

            - A ja się cieszę, że lubi to miejsce, bo od razu zakochałam się w twoim psiaku. – Wstałam, żeby móc na nią spojrzeć. Zmieszała się trochę, ale odwzajemniła gest.

            - Zawsze przychodzę tutaj o tej samej porze, więc jak będziesz chciała możesz też przychodzić i się z nim bawić. – Puściła mi oczko. Z oddali słyszałam jak dzieciaki się niecierpliwią i musiałam iść.

            - Ok, na pewno skorzystam z propozycji. A teraz wybacz, ale dzieciaki mojej znajomej nie dadzą mi spokoju. Do zobaczenia. – Również się ze mną pożegnała i ruszyłam do chłopców. Pobawiliśmy się jeszcze z pół godziny i tak mnie wymęczyli, że musiałam iść trochę odpocząć. 

3 komentarze:

  1. Świetny odcinek :) Cieszę się że Frankie zaczyna być szczęśliwa i że układa jej się z Damianem :) Nie mogę doczekać się kolejnego odcinka ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wybacz, że komentuję tak późno! Zwłaszcza, że tak jakby dostałam dedykację, co wprawiło mnie w absolutne zdumienie i za co bardzo Ci dziękuję.
    Doszło do pierwszego spotkania i jeju, myśli głównej bohaterki, aż dreszcz przebiega po plecach! Z kolei wróciła do swojego chłopca. zadaję sobie pytanie do czego zmierza twoja historia i nic! Nie mam zielonego pojęcia i na Boga - jestem tym zachwycona! Na reszcie czytam coś co mnie zaskakuje!
    Mam jeszcze pytanie. Czy akcja opowiadania dzieje si w Polsce?
    Jeszcze raz dziękuję i bardzo mi się podoba ten sposób reakcji na moje zniecierpliwienie ;)
    Pozdrawiam i życzę wile weny,
    PortElizabeth

    OdpowiedzUsuń
  3. No, cieszę się, że układa jej się z Damianem. Oby tak dalej! Jedna jestem ciekawa, czemu podoba jej się Patrycja.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń