No to z racji Lizzy, że nie możesz się doczekać dodaję kolejny ;) Pozdrawiam.
****
-
Przepraszam, że Panią wystraszyłam, ale tak szybko Pani wyszła z siłowni, że
pomyślałam, iż coś się stało.
- Och, dziękuję, ale wszystko jest
jak w najlepszym porządku. – Uśmiechnęłam się przyjacielsko na potwierdzenie
tych słów.
- Kamień spadł mi z serca i jeszcze
raz przepraszam, że Panią wystraszyłam.
- Nie jestem żadną Panią. Mam na
imię Frankie. – Wyciągnęłam dłoń w jej kierunku.
- A ja Patrycja. Miło mi poznać. Nie
będę przeszkadzać, ubierz się w spokoju. – Chyba miałam zwidy, ale jej oczy
jakby się rozjaśniły na chwilkę i wyszła. Boże ja już wariuję. Szybko się
przebrałam, jeszcze wilgotne włosy związałam w kitkę, pożegnałam się ze
wszystkimi i ruszyłam do domu. Przez całą drogę myśli zaprzątała mi Patrycja.
Co się ze mną dzieję?
Weszłam
do domu i rzuciłam torbę w kąt i wzięłam się za przyrządzanie obiadu.
Postanowiłam upiec dzisiaj udka, przynajmniej mało roboty z tym jest. Wstawiłam
mięso do piekarnika i obrałam ziemniaki. Powędrowałam do pokoju i włączyłam
telewizor. Jest druga zanim Damian przyjedzie obiad akurat będzie gotowy.
Zostawiłam na jakimś polskim serialu, bo oczywiście o tej porze nie ma nic
ciekawego w telewizorze. Starałam się o niczym nie myśleć, bo za dużo tego
wszystkiego się uzbierało ostatnio i nie chce sobie robić jeszcze większego
mętliku w głowie niż mam. Usłyszałam szczęk otwieranych drzwi, kiedy byłam już
w kuchni i odlewałam ziemniaki.
- Masz świetne wyczucie czasu. –
Zawołałam do Damiana. – Obiad gotowy.
- To świetnie skarbie. Idę umyć
ręce. – Przywitał się ze mną buziakiem i natychmiast usiadł do stołu mówiąc, że
jest głodny jak wilk. Zjedliśmy posiłek w miłej atmosferze opowiadając sobie
jak nam minął dzisiejszy dzień. Oczywiście ja pominęłam fakt o moim
zauroczeniu. Po obiedzie położyliśmy się na trochę, bo później pójdziemy na
spacer.
Około
godziny 16 zebraliśmy się i wyszli pochodzić po mieście. Zahaczyliśmy o miłą
knajpkę kilka ulic od naszego bloku i zamówiliśmy lody. W tej knajpce podawali
najlepsze mieliśmy ją już wypróbowaną. Po ich zjedzeniu poszliśmy do parku.
Śmialiśmy się i wygłupialiśmy jak para młodych nastolatków. W pewnym momencie
zauważyłam Pati. Szła oczywiście ze swoim pięknym psem. Nie patrzyłam na nią
już tak długo, z resztą byłam z Damianem i nie robiła na mnie takiego wrażenia
jak wcześniej. Pomyślałam, że to tylko moja wyobraźnia płatała mi figle
wcześniej. Czułam jej wzrok na nas, ale nic sobie z tego nie robiłam udawała,
że jej tu nie ma. Zaczęłam łaskotać Damiana i jak miął odeprzeć atak uciekłam w
stronę naszego bloku. To było najlepsze wyjście, aby jak najszybciej się
stamtąd ulotnić. Damian niczego nie podejrzewał, a dziewczyna nawet nie wiem,
co o niej powiedzieć. Damian złapał mnie
w pasie i przerzucił sobie przez ramię. Zaczęłam się chichrać, bo wyglądaliśmy
komicznie. Ludzie mieli z nas niezły ubaw, ale w tym momencie nie przeszkadzało
mi to, bo w końcu między nami zaczęło się polepszać. Wróciliśmy do domu we
wspaniałych nastrojach i znowu wylądowaliśmy w łóżku. Cieszyłam się tymi
chwilami, w końcu czułam, że mu na mnie zależy, że można to jeszcze uratować.
Usnęłam w jego ramionach nawet nie wiem kiedy.
Rano
obudził mnie budzik. Dzisiaj nie ma leniuchowania trzeba iść do pracy.
Przynajmniej nie będą dzisiaj mówić, że jestem zrzędliwa, bo przez ostatnich
kilka dni niestety nie mieli ze mną łatwo. W łazience spędziłam 15 minut, po
czym się ubrałam zjadłam szybkie śniadanie, pożegnałam się z Damianem i
wyszłam. Do pracy mam, blisko, więc poszłam spacerkiem. Kilka dni temu nie
pomyślałabym, że jednak mogę być jeszcze szczęśliwa i uśmiechać się tak jak
teraz. Gdyby ktoś na mnie spojrzał, powiedziałby, że jestem wariatką, bo śmieję
się sama do siebie. Weszłam do budynku, część pracowników już była. Uśmiechnęłam
się do nich i przywitałam, po czym weszłam do swojego biura. Minęło już kilka
godzin, a ja siedziałam i sprawdzałam wypełnione dokumenty z wczorajszego dnia.
Ostatnio jest dość spokojnie nikt nic nie kradnie, aż mnie to dziwi no, ale
cóż. Słyszę pukanie do drzwi i mówię ciche „proszę”. Zza drzwi wychyla się
głowa Ani, mojej dobrej znajomej z kadr.
- Hej, masz chwilkę?
- Jasne wchodź. Kawy?
- A z miłą chęcią poproszę.
- No to Aniu, co Cię do mnie
sprowadza?
- A Ty już ten swój służbowy ton. –
Pokazała mi język, a ja się tylko zaśmiałam. – Chodzą plotki, że jesteś dzisiaj
w dobrym nastroju. Przyszłam sprawdzić czy to prawda.
- Wy już nie macie się, czym
zajmować tylko plotkowaniem o wszystkich? – Wiedziałam, że tak będzie. Rozbawiła
mnie trochę.
- Oj już nie przesadzaj. Sama wiesz,
że ostatnio byłaś nie do wytrzymania.
- Dobra, dobra wiem o tym. Sprawy z
Damianem na razie się wyprostowały, więc wiesz. – Wytknęłam jej język.
- O, bardzo mnie to cieszy. Mam
nadzieję, że jakoś wam się wszystko unormuję, bo jesteście naprawdę fajną parą.
- Dzięki. Dowiem się jeszcze czegoś
na swój temat?
- Ha ha nie. Raczej nie mam żadnych
nowości. Będziesz dzisiaj w parku?
- Pewnie tak. Szkoda
nie korzystać z tak pięknej pogody.
- O tym samym pomyślałam i chce
zabrać dzisiaj dzieciaki, aby pograły trochę w piłkę. Wiem, że lubisz się
ruszać to może się z nimi pobawisz? One Cię uwielbiają.
- Ha ha nie ma to jak wykorzystywać
swoje znajome do zabawy z dziećmi, co?
- Wiesz, że dzięki temu mogę trochę
od nich odpocząć.
- Dobra nie ma sprawy. O której
planujesz iść?
- Tak gdzieś, koło 16.
Pasuję?
- Jasne nie ma problemu. – Dopiłyśmy
swoje kawy, pogawędziłyśmy jeszcze trochę, i każda zajęła się swoimi
obowiązkami. Równo o 14 wyszłyśmy z pracy. Ania jeszcze mi przypomniała o
naszym spotkaniu i się pożegnałyśmy. Wróciłam do domu 20 po drugiej i
przyrządziłam sobie warzywa na patelni. Damian z reguły jak ja też pracuję do 14 i jada
gdzieś na mieście. Przynajmniej ma pretekst, żeby częściej chodzić na siłownię.
Zawsze się z niego śmieję no, ale cóż, faceci… Przewracam oczami na tę
myśl. Po zjedzonym posiłku wchodzę na
Internet, aby sprawdzić poczty itd. Za 20 czwarta przebieram się w czarne
spodnie od dresu i szarą bluzę z nike, wkładam adidasy również z nike i biegnę
lekkim truchtem do parku.
Przysiadam na pobliskiej ławce i długo nie muszę czekać na Annę i jej dwóch łobuziaków, Pawła i Dawida. Mają po 5 i 6 lat i są
naprawdę słodcy. Ja nie wiem jak ona może mieć ich dość. Chociaż z tym zdaniem poczekam
chyba, aż będę miała swoje dzieci. Przywitałam się z chłopcami oraz moją
znajomą i dzieciaki od razu pociągnęły mnie, aby z nimi grać. Wygłupialiśmy
się, śmialiśmy jak głupki jakieś. Co chwile któregoś łapałam w ręce, aby
odebrać im piłkę, ale nie protestowali, śmiali się jeszcze głośniej. Dawid
zamachnął się i kopnął tak piłkę, że nie zdążyłam jej zatrzymać i poleciała za
mnie. Oczywiście młodym nie chciało się ruszyć tyłków, więc ciocia Frankie
musiała pobiec po nią.
Gdy do
niej dobiegałam przy moich nogach pojawił się piękny labrador. Od razu zaczęłam
się z nim bawić, bo wiedziałam, kogo to pies. Spojrzałam w górę i uśmiechnęłam
się do jego właścicielki, po czym z powrotem zaczęłam głaskać czworonoga.
- Widzę, że bardzo Cię polubił. Z
reguły nie jest taki przyjazny dla nieznajomych.
- Chyba wyczuł, że lubię takie
zwierzaki jak on. Jak się wabi?
- Max.
- Ślicznie. Cześć Maxiu.
- Widzę, że często ty bywasz.
- Tak. Mieszkam nie daleko i tutaj
najlepiej mi się odpoczywa.
- To tak jak mi. Max uwielbia to
miejsce. – Uśmiechnęła się do mnie.
- A ja się cieszę, że lubi to
miejsce, bo od razu zakochałam się w twoim psiaku. – Wstałam, żeby móc na nią
spojrzeć. Zmieszała się trochę, ale odwzajemniła gest.
- Zawsze przychodzę tutaj o tej samej
porze, więc jak będziesz chciała możesz też przychodzić i się z nim bawić. –
Puściła mi oczko. Z oddali słyszałam jak dzieciaki się niecierpliwią i musiałam
iść.
- Ok, na pewno skorzystam z
propozycji. A teraz wybacz, ale dzieciaki mojej znajomej nie dadzą mi spokoju.
Do zobaczenia. – Również się ze mną pożegnała i ruszyłam do chłopców.
Pobawiliśmy się jeszcze z pół godziny i tak mnie wymęczyli, że musiałam iść
trochę odpocząć.