środa, 24 kwietnia 2013

7.

Wiem sporo mnie tu nie było... Przepraszam, ale ost miałam dużo na głowie i nie ogarniam na razie wszystkiego. Przeprowadzka na swoje, dużo pracy, szkoła i w ogóle... Na razie mam napisane tyle co tu dodałam, musi Wam to wystarczyć :) I mam nadzieję, że tak będzie :) Pozdrawiam. 


***

Budząc się rano miałam nadzieję na piękny dzień, lecz po otworzeniu oczu wszystko legło w gruzach… Pati przy mnie już nie było, za oknem szaruga i deszcz… Pięknie, po prostu zajebiście, nic tylko skakać z radości… Spojrzałam na poduszkę obok i stolik, ale żadnej wiadomości od niej nie było. Telefon też pusty, ciekawe co się stało? Zwinęłam się w kłębek i przykryłam szczelniej kołdrą w nadziei, że jeszcze usnę. Po chwili usłyszałam szczęk klucza w drzwiach. Od razu podniosłam głowę do góry i pomyślałam, że jednak nie uciekła. Uśmiech sam pojawił się na mojej twarzy.  Jakie było moje ogromne zdziwienie gdy w pokoju pojawił się Damian… Oczy zrobiły mi się większe i nie potrafiłam wydusić z siebie ani słowa… Po chwili jednak się opanowałam.
            - Co Ty tutaj robisz?

            - Hej. Jakie piękne przywitanie…

            - Nie strój mi tu cwaniaka, tylko mów co tu robisz? Skąd masz klucze?

            - Zachowałem gdyby mi się odwidziało i chciałbym wrócić… - Jego słowa zaczynały mnie trochę przerażać.

            - Wyjdź stąd! Nie mamy o czym rozmawiać. To wszystko jest już skończone, nie pamiętasz? Sam o tym zdecydowałeś, więc daj mi spokój.

            - Dziewczynka zaczyna się złościć? Podobasz mi się w tedy jeszcze bardziej.

            - Odbiło Ci? Wynoś się!! – Wyskoczyłabym z łóżka, ale jestem naga, więc za dużo nie zrobię.

            - Może sama mnie wyprowadzisz, co? No chyba, że jesteś naga po swoich igraszkach nocnych? – No tym mnie zagiął, jak Boga kocham szczenna opadła mi do podłogi.

            - Co Ty mówisz? Ubzdurałeś sobie coś i teraz ci odwala. Zostaw mnie w spokoju. Już wystarczająco mnie skrzywdziłeś…

            - Chyba nie do końca skoro tak szybko się pocieszyłaś i to jeszcze kobietą… Powiedz od zawsze Cię kręciły, nie? Dlatego tak chodzisz na tą siłownię, żeby się na nie napalać.

            - Odbiło Ci! Naprawdę Ci odwaliło… Nie będę się tłumaczyć, bo nie mam z czego. A teraz wynoś się! Powiedziałam Ci. – Chciałam wstać w tym momencie,  ale Damian się na mnie rzucił. Przygwoździł do łóżka i zaczął nachalnie całować. Czułam wstręt do niego i strach, że zrobi mi krzywdę. Zaczęłam się szarpać i krzyczeć, ale zatkał mi usta dłonią. Ten idiota chcę mnie zgwałcić. Ta myśl jakby mnie otrzeźwiła i przypomniałam sobie wszystko czego do tej pory się uczyłam. Uśpiłam jego czujność poddając mu się i w odpowiednim momencie kopnęłam go z całej siły w kroczę. Odskoczył ode mnie i ja w tej chwili szybko chwyciłam ciuchy leżące na podłodze i pobiegłam do łazienki. Zamknęłam się w niej i szybko ubrałam. Dzielą mnie od niego tylko drzwi, a wiem, że on tak łatwo nie odpuści. Zaczęłam myśleć co mogłabym zrobić, ale za dużego polotu nie miałam, bo telefon został w pokoju…

            - Wiesz, że te drzwi długo nie wytrzymają?

            - Spieprzaj stąd! Co ja Ci takiego zrobiłam?

            - Wszystko moja droga, wszystko. – I co ja mam niby teraz zrobić? Zaczął uderzać w drzwi, które strasznie trzeszczały i miałam wrażenie, że zaraz wpadnie razem z nimi. Krzyczał przy tym, że zrujnowałam mu życie i wszyscy mają go w dupie. Jak ja nawet nie wiem o co mu chodzi. Co ja takiego niby zrobiłam. Boże co za idiota.. Od walenia w drzwi oderwał go dzwonek mojego telefonu. Stanął przy drzwiach i słyszałam tylko słowa, które on wypowiadał - „Hej. Jest, ale bierze prysznic. Tak dzisiaj się pogodziliśmy i znowu jesteśmy szczęśliwą parą. No to na razie.” I ten jego ironiczny śmiech po zakończeniu rozmowy.

- Twoja nowa przyjaciółka raczej nie jest zadowolona z tego co usłyszała.

            - Patrycja dzwoniła? Ty debilu…

            - No wyjdź i pokaż czego Cię nauczyli w tej szkole i na kursach. Powinnaś sobie przecież ze mną poradzić, a nie się chowasz po kątach.

            - Odwal się.  – Z jednej strony miał rację, bo mogłam sobie z nim poradzić, ale jak coś pójdzie nie tak? Jak uda mu się mnie powalić i zrobić krzywdę? Nie chcę tego. Moje myśli były teraz zajęte obmyślaniem co mogłabym mu zrobić jakbym wyszła i jak wszystko poprowadzić, żeby nic mi się nie stało. Teraz nawet nie wiem czy nie wziął czegoś do ręki i mnie tym nie uderzy jak tylko wyjdę.